Trzeba przyznać, że Boka Kotorska to jedno z najpiękniejszych miejsc w Europie, a przejażdżka samochodem z Herceg Novi do Kotoru to niesamowite przeżycie!
Zacznijmy od Kotoru, czyli miejsca które prawdopodobnie jest najbardziej znaną atrakcją Czarnogóry. Był częścią składową Republiki Weneckiej, więc zabytków tu nie brakuje. No okej, jest ładnie, a nawet bardzo ładnie. Niestety jest też dużo ludzi zgromadzonych na bardzo małej powierzchni. Stare Miasto w Kotorze nie jest aż tak wielkie jak (na przykład) w Dubrowniku, więc można się poczuć odrobinę przytłoczonym.
Kulinarnie w Kotorze w zasadzie odwiedziliśmy tylko jedno miejsce - Old Winery, gdzie poznaliśmy uroczego Czarnogórca (KOTorczyka) i wypiliśmy po lampce czarnogórskiego wina.
W pobliżu Kotoru znajduje się miasteczko Prčanj. Jest tu bardzo spokojnie, turystów bardzo mało, a widok na Kotor po prostu przepiękny. Znajdujemy się w zasadzie naprzeciwko Kotoru. Jedynym minusem jest dojazd. Normalnie droga nad Boką Kotorską to zwyczajna jednopasmowa droga, o normalnej szerokości, więc nie ma się czym przejmować. Droga z Kotoru do Prčanj natomiast to już wąziutka droga, niestety dwukierunkowa, a po prawej stronie morze. Barierki? Nie, nie ma żadnych! Jest też dość często uczęszczana, więc dla kierowców lubiących raczej szerokie autostrady będzie to niezapomniane przeżycie. Nam już było wszystko jedno. Do Prčanj dojechaliśmy już na samym końcu naszego wyjazdu a wypożyczony samochód już wcześniej otarł się o bośniacką ścianę, więc kilka rys w jedną czy w drugą stronę nie robiło żadnej różnicy... (ale o tym innym razem!)
Perast to małe miasteczko położone na wąziutkim paseczku lądu między wzgórzami i morzem. Bardzo wąziutkim. Problemem jest tu parking. Miejsca mało a przyjeżdża tu dość sporo ludzi, bo blisko Kotoru i naprawdę przepięknie, i można popłynąć na leżące rzut kamieniem stąd wysepki. My wybraliśmy się na sztucznie usypaną wyspę Gospa od Škrpjela. Podobno co roku 22 lipca mieszkańcy płyną na wyspę łódkami i dosypują kamienie, więc wyspa staje się większa z roku na rok.
Perast to absolutna perełka Boki Kotorskiej. Jest tu bardzo urokliwie i smacznie! Jeden przysmak, który koniecznie musi zostać spróbowany to Peraška Torta. Cóż to takiego? Jest to w zasadzie ciasto, które smakiem może przypominać trochę francuskie makaroniki, zawiera bowiem sproszkowane migdały oraz troszeczkę likieru wiśniowego.
Risan to kompletnie inna bajka. Położony kilkanaście kilometrów dalej od Perastu, w stronę Herceg Novi. Tutaj już zagląda mało kto. Największą atrakcją są rzymskie mozaiki, ale nam jakoś było nie po drodze. Nie jest to jedno z tych miejsc, które trzeba zobaczyć, ale udało się znaleźć kilka bardzo klimatycznych uliczek!
Co więc jeść w Boce Kotorskiej?
Ćatovića Mlini
To jedno z tych miejsc, które po prostu trzeba odwiedzić będąc w okolicy. Ja nawet wolałbym ominąć Kotor, a zawitać tutaj. Wszystko zaczęło się od tej recenzji. Wiedzieliśmy, że musimy tu zajrzeć i nie skończyło się na jednej wizycie!
Ćatovića Mlini znajduje się w miejscowości Morinj, mniej więcej w połowie drogi między Herceg Novi i Perastem. Konoba znajduje się w starym młynie, który jest przepięknie wpasowany pomiędzy Bokę Kotorską i wzgórza.
Trafiliśmy tam w trakcie sezonu szparagowego, więc i nasze talerze zostały zdominowane przez szparagi. Na Bałkanach szparagi przerabia się na wszystko, co możliwe (nie widzieliśmy chyba tylko deserów). Zaczynamy od pasztetu ze szparagów i sałatki ze szparagów. Spróbowaliśmy również risotto ze szparagami i spaghetti (oczywiście też ze szparagami). Najlepsze okazały się jednak (niespodzianka!) szparagi w najprostszej formie, czyli po prostu ugotowane dzikie szparagi podane z oliwą, czosnkiem i natką pietruszki.
Ceny: spaghetti/risotto około 10-12 euro, pasztet/sałatka około 6 euro. Za obiad dla dwóch osób z winem zapłaciliśmy około 35 euro.
Zacznijmy od Kotoru, czyli miejsca które prawdopodobnie jest najbardziej znaną atrakcją Czarnogóry. Był częścią składową Republiki Weneckiej, więc zabytków tu nie brakuje. No okej, jest ładnie, a nawet bardzo ładnie. Niestety jest też dużo ludzi zgromadzonych na bardzo małej powierzchni. Stare Miasto w Kotorze nie jest aż tak wielkie jak (na przykład) w Dubrowniku, więc można się poczuć odrobinę przytłoczonym.
Kulinarnie w Kotorze w zasadzie odwiedziliśmy tylko jedno miejsce - Old Winery, gdzie poznaliśmy uroczego Czarnogórca (KOTorczyka) i wypiliśmy po lampce czarnogórskiego wina.
Uroczy KOTorczyk wyjaśnia nam, że Nikola Tesla był z Czarnogóry |
Perast to małe miasteczko położone na wąziutkim paseczku lądu między wzgórzami i morzem. Bardzo wąziutkim. Problemem jest tu parking. Miejsca mało a przyjeżdża tu dość sporo ludzi, bo blisko Kotoru i naprawdę przepięknie, i można popłynąć na leżące rzut kamieniem stąd wysepki. My wybraliśmy się na sztucznie usypaną wyspę Gospa od Škrpjela. Podobno co roku 22 lipca mieszkańcy płyną na wyspę łódkami i dosypują kamienie, więc wyspa staje się większa z roku na rok.
Perast to absolutna perełka Boki Kotorskiej. Jest tu bardzo urokliwie i smacznie! Jeden przysmak, który koniecznie musi zostać spróbowany to Peraška Torta. Cóż to takiego? Jest to w zasadzie ciasto, które smakiem może przypominać trochę francuskie makaroniki, zawiera bowiem sproszkowane migdały oraz troszeczkę likieru wiśniowego.
Risan to kompletnie inna bajka. Położony kilkanaście kilometrów dalej od Perastu, w stronę Herceg Novi. Tutaj już zagląda mało kto. Największą atrakcją są rzymskie mozaiki, ale nam jakoś było nie po drodze. Nie jest to jedno z tych miejsc, które trzeba zobaczyć, ale udało się znaleźć kilka bardzo klimatycznych uliczek!
Co więc jeść w Boce Kotorskiej?
Ćatovića Mlini
To jedno z tych miejsc, które po prostu trzeba odwiedzić będąc w okolicy. Ja nawet wolałbym ominąć Kotor, a zawitać tutaj. Wszystko zaczęło się od tej recenzji. Wiedzieliśmy, że musimy tu zajrzeć i nie skończyło się na jednej wizycie!
Ćatovića Mlini znajduje się w miejscowości Morinj, mniej więcej w połowie drogi między Herceg Novi i Perastem. Konoba znajduje się w starym młynie, który jest przepięknie wpasowany pomiędzy Bokę Kotorską i wzgórza.
Trafiliśmy tam w trakcie sezonu szparagowego, więc i nasze talerze zostały zdominowane przez szparagi. Na Bałkanach szparagi przerabia się na wszystko, co możliwe (nie widzieliśmy chyba tylko deserów). Zaczynamy od pasztetu ze szparagów i sałatki ze szparagów. Spróbowaliśmy również risotto ze szparagami i spaghetti (oczywiście też ze szparagami). Najlepsze okazały się jednak (niespodzianka!) szparagi w najprostszej formie, czyli po prostu ugotowane dzikie szparagi podane z oliwą, czosnkiem i natką pietruszki.
Ceny: spaghetti/risotto około 10-12 euro, pasztet/sałatka około 6 euro. Za obiad dla dwóch osób z winem zapłaciliśmy około 35 euro.
Komentarze
Prześlij komentarz