Po Boce Kotorskiej (cz.I, II, III), Konavlu i Dubrowniku, przyszedł czas na Hercegowinę. Od naszej wizyty minął już prawie rok, więc czas najwyższy na spisanie wspomnień.
Może najpierw trochę o skomplikowanym tworze, jakim jest Bośnia i Hercegowina, bo kuchnia i historia zawsze idą w parze. Jugosławia była państwem wielonarodowym. Jugosłowianie pod wieloma względami nie różnili się od siebie niczym, ale pod kilkoma różnili się od siebie wszystkim. Język w zasadzie ten sam - szeroko pojęty język serbsko-chorwacki - w Serbii zapisywany cyrylicą, w Chorwacji łacinką. Są drobne różnice w pisowni czy wymowie, ale w gruncie rzeczy to te same języki. Druga rzecz to religia: Chorwaci to w większości katolicy, Serbowie - prawosławni,a Bośniacy - muzułmanie. No i każdy z nich pije inną kawę. W Bośni pijemy kawę bośniacką, podobną do tureckiej, w Chorwacji i Serbii kawa w stylu austriackim. Rakiję kochają wszyscy. Zainteresowanych odsyłam do wybitnego filmu Parada, który znacznie ciekawiej opowiada o wszystkich podobieństwach i różnicach.
Po śmierci wieloletniego przywódcy Jugosławii, Tito, nastąpił czas rozpadu. Oddzieliła się Słowenia w zasadzie bez żadnego większego konfliktu, gdyż nie było tam zbyt wielu przedstawicieli mniejszości narodowych. Problem pojawił się, gdy od Jugosławii odłączyć chciały się Chorwacja i Bośnia i Hercegowina. Nie chcę tu streszczać tej wojny czy konfliktu, bo jest to materiał na dość grubą książkę, ale po wojnie Bośnia i Hercegowina stała się państwem z trzema narodami i trzema prezydentami - Bośniakiem, Chorwatem i Serbem. Jest tu kilka części składowych - Republika Serbska, czyli część wschodnia, głównie zamieszkiwana przez Serbów i część zachodnia, obejmująca Hercegowinę i zamieszkiwana przez Bośniaków i Chorwatów. Jest jeszcze wspólne miasto Sarajewo i dystrykt Brčko, ale to już szczegóły.
Bośnia i Hercegowina to jedyny tak różnorodny kraj w Europie. Oprócz różnorodności etnicznej jest tu piękna przyroda i smaczna kuchnia. Szkoda się specjalnie rozpisywać, bo zdjęcia znacznie ciekawiej opowiedzą o tym magicznym miejscu.
To, co jednak zrobiło na nas zdecydowanie większe wrażenie to konsumpcja uštipci z widokiem na przepięknie dziką i nieodkrytą Bośnię i Hercegowinę w oczekiwaniu na wejście do jaskini. W skrócie uštipci to 1000 kalorii w jednym podejściu - pączki z serem kajmak i liść sałaty (chyba dla zdrowotności) - przepyszny wstęp do zwiedzania Hercegowiny, ekwipujący w wystarczająco wiele energii, żeby jakoś to wspaniałe miejsce ogarnąć umysłem. Adres raczej jest tu zbędny - w miejscowości, gdzie znajduje się jaskinia jest tylko jedna restauracja, zaraz obok parkingu.
Blagaj to jedno z tych miejsc, które "trzeba" tutaj zobaczyć. Turystów z całego świata zwabia przepięknie umiejscowiony nad źródłami rzeki Buny klasztor derwiszy. Jak to często jednak bywa z takimi miejscami, oczekiwania przerosły rzeczywistość. Jedzenie też okazało się być raczej podłe, więc tych, którzy chcieliby coś dobrego tu zjeść, zachęcamy do zabrania kanapek i awaryjnych štapići sa kikirikijem, czyli naszych ukochanych paluszków z masłem orzechowym (no, może kremem orzechowym zabrzmi prawdziwiej, w każdym razie zawierają orzechy).
Są miejsca w Bośni i Hercegowinie, w których widzicie sporo turystów i nic w tym dziwnego, jest tu pięknie. Zaraz obok znajdujecie jednak miejsce, które z nieznanych powodów jest przez turystów omijane, a na ryneczku siedzą sami lokalsi, którzy patrzą na was z niedowierzaniem. Taki jest właśnie Stolac. To tutaj w spokoju możecie napić się bośniackiej kawy (myślę, że potrzeba dodatkowego posta o tej kawie, ale w skrócie od tureckiej różni się tym, że nie gotuje się jej z cukrem. Cukier każdy wedle własnych preferencji dodaje sobie do tygielka już po zagotowaniu). Do kawusi (inaczej nie wypada) warto zamówić coś słodkiego - hitem okazała się być tradycyjna hercegowińska smokvara (ciasteczko z fig, konkretniej melasy figowej). Popijamy kawę, zajadamy smakołyki a otaczają nas przepiękne wodospady, równie imponujące jak i słynne wodospady Kravica (no może mniej spektakularne, ale mają wiele innych zalet). Poza nami było tam może z pięć osób. Dziwi mnie bardzo jak to miejsce uchowało się przed światem. Do dzisiaj - wszystkim z całego serca polecam Stolac Mlinica.
Kolejnego miejsca chyba przedstawiać nie trzeba: Mostar - największe miasto Hercegowiny, zamieszkiwane przez Chorwatów i Bośniaków w zasadzie w proporcji 50/50. O ile Blagaj według nas jest trochę rozczarowujący, to Mostar zdecydowanie nadrabia. Warto zostać tu trochę dłużej, by chociażby zobaczyć jak miasto wygląda wieczorem, kiedy większość jednodniowych turystów wróci już do Chorwacji. W tym wspaniałym mieście i nam zdarzyła się ciekawa historia - mianowicie przetestowaliśmy na własnej skórze powody dla których warto wykupić pełne ubezpieczenie przy wynajmie samochodu (ale o tym może innym razem). Jednakże w tym miejscu gorąco do tego namawiam, bo nigdy nie wiecie kiedy wam się może przydać, a my dzięki temu zaoszczędziliśmy 300 euro (a za 300 euro można wypić sporo bośniackich kaw).
W restauracji Sadrvan możemy zjeść całkiem nienajgorszy djuveč (wegański), czyli przeróżne warzywa w sosie pomidorowym z ryżem. Koniecznie trzeba wypić kilka tygielków bośniackiej kawy, odrobinę tureckiej herbaty i spróbować słodkości, takich jak przeróżne baklawy czy hurmašice (bośniackie ciastka w syropie, które smakują jak zlepione pokruszone herbatniki). Na najlepsze słodkości zapraszam do Caffe Lasta. Mają tu również wegańskie lody! Nie zapomnijcie o burku (ciasto filo z nadzieniem z sera, ziemniaków lub zieleniny) na śniadanie! Buregdžinica Musala zapodaje całkiem przyzwoity burek z serem.
Počitelj to kolejna perełka Hercegowiny - małe miasteczko położone malowniczo na wzgórzu z przepięknym widokiem na chyba najpiękniejszą rzekę świata - Neretwę (ta sama, co w Mostarze) Cóż tu wiele gadać, to trzeba zobaczyć na własne oczy!
Kwintesencja chorwackości w Bośni i Hercegowinie - aż 80% mieszkańców Čapljiny stanowią Chorwaci. Dla porównania w Mostarze jest ich 50%. Na głównym placu miasta przypomina o tym chorwacki król Tomislav. Nie jest to piękne miasto, ale warto się rozejrzeć i wpaść do kolejnej przyjemnej konoby - Hercegovac. My przybyliśmy na śniadanie. A cóż lepszego można zjeść na doručak (śniadanie) w hercegowińskiej konobie od porządnej cicvary (mamałygi kukurydzianej z kajmakiem i serem)?
Robert Makłowicz mówił, że aby w pełni poznać i zrozumieć Hercegowinę trzeba i tu przyjechać. Tak też zrobiliśmy, bo jak Robert Makłowicz mi powie, że mam wskoczyć w ogień, to wskoczę. Przyjechaliśmy więc do Međugorje na krótki spacer i wizytę w dobrej, autentycznej i szczerej hercegowińskiej konobie Etno Kuca. Jedzenie domowe i z głębi serca. W sezonie szparagowym wegetarianie i miłośnicy szparagów na pewno z głodu tu nie umrą. Jest między innymi sałatka z dzikich szparagów z gotowanymi jajkami, makaron ze szparagami i omlet ze szparagami. Jestem w stanie zjeść duzo szparagów, bo je kocham całym sercem, ale po tej szparagowej uczcie poczułem, że potrzebuję od nich trochę odpocząć.
Slapovi Kravica to kolejne dość popularne miejsce w okolicy i nic dziwnego. Hercegowińska przyroda jak zwykle nie zawodzi i stworzyła kolejne miejsce do wypicia kawusi, ale pamiętajmy, że przy tych wodospadach nietaktem będzie poproszenie o kawę bośniacką. Tutaj zdecydowanie króluje chorwackie mali makijato.
Może najpierw trochę o skomplikowanym tworze, jakim jest Bośnia i Hercegowina, bo kuchnia i historia zawsze idą w parze. Jugosławia była państwem wielonarodowym. Jugosłowianie pod wieloma względami nie różnili się od siebie niczym, ale pod kilkoma różnili się od siebie wszystkim. Język w zasadzie ten sam - szeroko pojęty język serbsko-chorwacki - w Serbii zapisywany cyrylicą, w Chorwacji łacinką. Są drobne różnice w pisowni czy wymowie, ale w gruncie rzeczy to te same języki. Druga rzecz to religia: Chorwaci to w większości katolicy, Serbowie - prawosławni,a Bośniacy - muzułmanie. No i każdy z nich pije inną kawę. W Bośni pijemy kawę bośniacką, podobną do tureckiej, w Chorwacji i Serbii kawa w stylu austriackim. Rakiję kochają wszyscy. Zainteresowanych odsyłam do wybitnego filmu Parada, który znacznie ciekawiej opowiada o wszystkich podobieństwach i różnicach.
Po śmierci wieloletniego przywódcy Jugosławii, Tito, nastąpił czas rozpadu. Oddzieliła się Słowenia w zasadzie bez żadnego większego konfliktu, gdyż nie było tam zbyt wielu przedstawicieli mniejszości narodowych. Problem pojawił się, gdy od Jugosławii odłączyć chciały się Chorwacja i Bośnia i Hercegowina. Nie chcę tu streszczać tej wojny czy konfliktu, bo jest to materiał na dość grubą książkę, ale po wojnie Bośnia i Hercegowina stała się państwem z trzema narodami i trzema prezydentami - Bośniakiem, Chorwatem i Serbem. Jest tu kilka części składowych - Republika Serbska, czyli część wschodnia, głównie zamieszkiwana przez Serbów i część zachodnia, obejmująca Hercegowinę i zamieszkiwana przez Bośniaków i Chorwatów. Jest jeszcze wspólne miasto Sarajewo i dystrykt Brčko, ale to już szczegóły.
Bośnia i Hercegowina to jedyny tak różnorodny kraj w Europie. Oprócz różnorodności etnicznej jest tu piękna przyroda i smaczna kuchnia. Szkoda się specjalnie rozpisywać, bo zdjęcia znacznie ciekawiej opowiedzą o tym magicznym miejscu.
Jaskinia Vjetrenica to siedlisko proteus anguinus, czyli odmieńca jaskiniowego. Bardzo słodkie stworki, ale my niestety nie mieliśmy okazji ujrzeć ich na żywo, bo o tej porze roku (wiosna) niestety się nie pokazują. Gdyby ktokolwiek gdziekolwiek na Bałkanach je kiedyś spotkał, niech pamięta, że nie można im robić zdjęć!
To, co jednak zrobiło na nas zdecydowanie większe wrażenie to konsumpcja uštipci z widokiem na przepięknie dziką i nieodkrytą Bośnię i Hercegowinę w oczekiwaniu na wejście do jaskini. W skrócie uštipci to 1000 kalorii w jednym podejściu - pączki z serem kajmak i liść sałaty (chyba dla zdrowotności) - przepyszny wstęp do zwiedzania Hercegowiny, ekwipujący w wystarczająco wiele energii, żeby jakoś to wspaniałe miejsce ogarnąć umysłem. Adres raczej jest tu zbędny - w miejscowości, gdzie znajduje się jaskinia jest tylko jedna restauracja, zaraz obok parkingu.
Blagaj to jedno z tych miejsc, które "trzeba" tutaj zobaczyć. Turystów z całego świata zwabia przepięknie umiejscowiony nad źródłami rzeki Buny klasztor derwiszy. Jak to często jednak bywa z takimi miejscami, oczekiwania przerosły rzeczywistość. Jedzenie też okazało się być raczej podłe, więc tych, którzy chcieliby coś dobrego tu zjeść, zachęcamy do zabrania kanapek i awaryjnych štapići sa kikirikijem, czyli naszych ukochanych paluszków z masłem orzechowym (no, może kremem orzechowym zabrzmi prawdziwiej, w każdym razie zawierają orzechy).
Są miejsca w Bośni i Hercegowinie, w których widzicie sporo turystów i nic w tym dziwnego, jest tu pięknie. Zaraz obok znajdujecie jednak miejsce, które z nieznanych powodów jest przez turystów omijane, a na ryneczku siedzą sami lokalsi, którzy patrzą na was z niedowierzaniem. Taki jest właśnie Stolac. To tutaj w spokoju możecie napić się bośniackiej kawy (myślę, że potrzeba dodatkowego posta o tej kawie, ale w skrócie od tureckiej różni się tym, że nie gotuje się jej z cukrem. Cukier każdy wedle własnych preferencji dodaje sobie do tygielka już po zagotowaniu). Do kawusi (inaczej nie wypada) warto zamówić coś słodkiego - hitem okazała się być tradycyjna hercegowińska smokvara (ciasteczko z fig, konkretniej melasy figowej). Popijamy kawę, zajadamy smakołyki a otaczają nas przepiękne wodospady, równie imponujące jak i słynne wodospady Kravica (no może mniej spektakularne, ale mają wiele innych zalet). Poza nami było tam może z pięć osób. Dziwi mnie bardzo jak to miejsce uchowało się przed światem. Do dzisiaj - wszystkim z całego serca polecam Stolac Mlinica.
A po bośniackiej kawie można przespacerować się do miasta, które też do nieciekawych nie należy. Nad miastem wznoszą sie spore ruiny zamku, my jednak zjedliśmy za mało smokvary, aby mieć siłę na wspinaczkę i ograniczyliśmy się do spaceru po rynku, gdzie zdziwieni tubylcy mogli oglądać rzadkie okazy turysty i dziwili się bardzo dlaczego komuś przyszło do głowy, aby tam zawitać.
Kolejnego miejsca chyba przedstawiać nie trzeba: Mostar - największe miasto Hercegowiny, zamieszkiwane przez Chorwatów i Bośniaków w zasadzie w proporcji 50/50. O ile Blagaj według nas jest trochę rozczarowujący, to Mostar zdecydowanie nadrabia. Warto zostać tu trochę dłużej, by chociażby zobaczyć jak miasto wygląda wieczorem, kiedy większość jednodniowych turystów wróci już do Chorwacji. W tym wspaniałym mieście i nam zdarzyła się ciekawa historia - mianowicie przetestowaliśmy na własnej skórze powody dla których warto wykupić pełne ubezpieczenie przy wynajmie samochodu (ale o tym może innym razem). Jednakże w tym miejscu gorąco do tego namawiam, bo nigdy nie wiecie kiedy wam się może przydać, a my dzięki temu zaoszczędziliśmy 300 euro (a za 300 euro można wypić sporo bośniackich kaw).
W restauracji Sadrvan możemy zjeść całkiem nienajgorszy djuveč (wegański), czyli przeróżne warzywa w sosie pomidorowym z ryżem. Koniecznie trzeba wypić kilka tygielków bośniackiej kawy, odrobinę tureckiej herbaty i spróbować słodkości, takich jak przeróżne baklawy czy hurmašice (bośniackie ciastka w syropie, które smakują jak zlepione pokruszone herbatniki). Na najlepsze słodkości zapraszam do Caffe Lasta. Mają tu również wegańskie lody! Nie zapomnijcie o burku (ciasto filo z nadzieniem z sera, ziemniaków lub zieleniny) na śniadanie! Buregdžinica Musala zapodaje całkiem przyzwoity burek z serem.
Počitelj to kolejna perełka Hercegowiny - małe miasteczko położone malowniczo na wzgórzu z przepięknym widokiem na chyba najpiękniejszą rzekę świata - Neretwę (ta sama, co w Mostarze) Cóż tu wiele gadać, to trzeba zobaczyć na własne oczy!
Kwintesencja chorwackości w Bośni i Hercegowinie - aż 80% mieszkańców Čapljiny stanowią Chorwaci. Dla porównania w Mostarze jest ich 50%. Na głównym placu miasta przypomina o tym chorwacki król Tomislav. Nie jest to piękne miasto, ale warto się rozejrzeć i wpaść do kolejnej przyjemnej konoby - Hercegovac. My przybyliśmy na śniadanie. A cóż lepszego można zjeść na doručak (śniadanie) w hercegowińskiej konobie od porządnej cicvary (mamałygi kukurydzianej z kajmakiem i serem)?
Stolac, Mostar czy Počitelj to tylka kilka z wielu perełek Bośni i Hercegowiny. Konjic, Trebinje i Sarajewo są równie wspaniałe. CDN...
Komentarze
Prześlij komentarz